Wie Pani, brakuje mi mężczyzny, który otoczy mnie opieką. Który któregoś dnia weźmie mnie na ręce jak małą bezbronną dziewczynkę i przeniesie w bezpieczne miejsce. Brakuje mi kogoś, kto będzie się o mnie bał, kiedy zbyt długo nie będę wracała do domu i który poruszy niebo i ziemię żeby mnie odnaleźć. Brakuje mi telefonów z pytaniem czy dotarłam na miejsce, uścisku dłoni w taksówce, gdy o czwartej nad ranem wracamy do domu, pewności, że mogę na niego liczyć. Och, droga Pani, mi to brakuje takiego mężczyzny, który stanie za mną murem. Zawsze. Który mimo wszystko będzie po mojej stronie, który będzie walczył zacięcie jak lew, razem ze mną. Brakuje mi mężczyzny, który kiedy powiem, że trawa jest fioletowa, będzie wmawiał to innym razem ze mną i gdy stwierdzę, że ktoś postąpił źle wobec mnie, nigdy nie wyjdzie mi naprzeciw. Nie, droga Pani, nie chodzi mi o mężczyznę bez własnego zdania, pantoflarza czy jak się teraz to nazywa. Chodzi mi o to, że nie mam obok siebie człowieka, który, kiedy czuję się zraniona i niezrozumiana stanie obok mnie murem i pośle wszystkich do diabła. Nie mam przy sobie człowieka, który o mnie zawalczy, kiedy tego potrzebuję. Któregoś dnia zrozumie Pani, że w miłości nie chodzi o ciągłe motylki w brzuchu, wspólnie spędzony czas i kwiaty w wazonie. Z czasem uświadomi Pani sobie, że miłość ściśle związana jest z opiekuńczością, a kiedy jej brak miłość zanika, wypala się, gaśnie. Miłości nie ma, gdy nie ma kto się o nią zatroszczyć.

— nacpanaasoup


Reposted from nacpanaasoup